wtorek, 6 września 2016

15:10 do Traumy

<odgarnia pajęczyny, przecina maczetą pnącza, otwiera okno, zabija bezbronną rodzinę squatujących koboldów>

Ok, trochę to miejsce odwszawiłem po dłuższej nieobecności, więc cytując pewnego jegomościa z Łazarskiego: lecimy z tematem.

Pozwólcie, że opowiem Wam o mojej ostatniej podróży. Nie będzie zdjęć zbiorników wodnych, fotek z lotniska, instagramowego filtra ani zdjęć na których moja morda zasłania 3/4 jakiegoś znanego ze swoich walorów turystycznych obiektu.

Za to mogę obiecać wspaniałą, momentami surrealistyczną podróż na trasie Poznań-Koszalin.

Już sam powód mojej podróży był dosyć dziwny; jechałem na (prawdopodobnie jedną z ostatnich w swoim życiu)... osiemnastkę. Dworzec widzę z okna, pociągi już nie straszą jak kiedyś, blablacar podrożał - wybór padł na transport kolejowy. Zrelaksowany udałem się do poznańskiego chlebaka, zainstalowałem się w iście luksusowym pociągu IC, gdzie niczym cholerny panicz rozlałem swoje cielsko na wygodnym fotelu. Co mogło by pójść nie tak?

Oh, my sweet, summer child.

Śpieszę z odpowiedzią: ciut za dużo różnych rzeczy.

Serdecznie nie cierpię przesiadek. Szczególną niechęcią darzę te, które wymagają ode mnie skoku o tyczce przez 9 i 3/4 peronu żeby w ostatnim momencie wskoczyć do odjeżdżającego pociągu, którego drzwi niczym gilotyna obcinają mi plecak. No ale w 3,5h z Poznania do Koszalina to nadal pieniężna opcja, więc na nią przystałem. Niestety, z przyczyn technicznych do Stargardu dotarliśmy spóźnieni, przez co z 12 minut na przesiadkę zrobiły się dwie.

Nieznacznie osrany, wybiegłem w mało spektakularny sposób z pociągu w poszukiwaniu następnego.

Coś stoi! Kurwa, w którą stronę on jedzie? Ja jebię, no nie widzę. Nie no, to chyba nie ten, jakoś dziwnie wygląda. O, jest na nim wyświetlacz, przewija jakiś tekst. Cośtam cośtam Pierdziszewo Dolne, Koszalin, Wadowice, Prypeć... MATKOBOSKA KOSZALIN, może to ten? No kurwa, nic innego nie stoi. Podbiega jakaś laska, lat około 20.

PSZEPANI A TEN CIAPĄG TO DO KOŻALINA MOŻE HEHE XD ?

"Eee, no tak, oczywiście, a który niby? Ja też tam jadę."

Gdy już skończyła się patrzeć na mnie jak na kretyna, bez żadnych wątpliwości wsiadła do pociągu.

Ah, ileż bym dał, żeby móc teleportować się do tego feralnego momentu. Teleportować się i wyjebać sobie w mordę takiego lepa, jakiego nie sprzedał żaden Sebix żadnemu automatowi bokserskiemu stojącemu przy promenadzie w Mielnie.

No cóż.



Drzwi zamknęły się za mną po jakichś 8 sekundach od momentu, gdy podpisałem wyrok na swoje szczęście tamtego dnia. Ogrom mojego zjebania ukazał się moment później, gdy pociąg ruszył w złą stronę. Pociąg właściwy miał po prostu opóźnienie i zmieniony peron.

Kurwa, rozpaczałem w tamtej chwili bardziej niż ogórek szklarniowy w zakładzie karnym dla kobiet.

Obok mnie stoi ta laska, która tak jak ja "jedzie do Koszalina". Nie miała nawet pojęcia, że jedziemy w piździec nie w tę stronę, że to w ogóle zupełnie inny pociąg. Kogo ja się do kurwy nędzy posłuchałem? Milczałem, bo choć z perspektywy czasu za ten legendarny fuckup winię tylko siebie, wtedy byłem naprawdę ciekaw, czy dam radę jedną ręką zmiażdżyć człowiekowi tchawicę.

Jest! Skapnęła się! Z nieskrywaną radością obserwowałem, jak patrzenie się w telefon zamienia się w nerwowe rozglądanie się, sprawdzanie rozkładu, gwałtowne ruchy, zlanie potem, aż w końcu - w panikę.

Wyciąga telefon, twarz miała przerażoną jak kasjerka w barze sałatkowym, gdy podczas ostatniego żarcia tam poprosiłem o zamianę mango w Sałatce Mango na podwójną porcję czerwonej cebuli.

Dzwoni.

"MISIEK, KURRRRWA, ŹLE POJECHAŁAM!!!111
JA PIERDOLĘ, I CO JA MAM TERAZ ZROBIĆ?!?! GDZIE ON JEDZIE W OGÓLE?!?!"

Na szczęście, lamentów musiałem słuchać tylko kilka minut, bo pociąg opuściłem na najbliższej stacji, oddalonej od Stargardu o jakieś 5 km. No nic, trzeba ogarnąć jakiś powrotny.

Przeszedłem na drugą stronę stacji kolejowej składającej się tylko i wyłącznie z betonu, podchodzę do rozkładu odjazdów i przyjazdów.

2/3 rozkładu urwane, reszta rozryta ostrym narzędziem, nawet nazwa miejscowości była zaklejona przez miejscowe ameby jakimiś kibolskimi wlepkami.

Sprawdzanie rozkładu przez internet odpuściłem sobie, gdy pasek zasięgu w telefonie wykazał -4.

Stać? Iść? Położyć się i rozpłakać? Odgryźć sobie język? Poszedłem.

Po przejściu ~500 metrów "w miejmy nadzieję kierunku Stargardu" na betonową stację podjechał pociąg. Zatrzymał się, wypuścił kilku pasażerów i odjechał. Do Stargardu.

Gdy tak patrzyłem na mój odjeżdżający transport, wkurwienie urosło we mnie do takich rozmiarów, że gdyby moje życie posiadało menu pauzy z opcją "restart", to bym jej bez wahania użył.

Idę jakąś nieutwardzoną drogą. Mijam traktor, las, dzikie wysypisko, zagrodę ze strusiami...

Wait, what?! Ano.





Dogania mnie dwóch rowerzystów po 60-tce.

PANOWIE A TĄ DROGĄ TO DOTRĘ DO STARGARDU?

Rowerzysta A: Nieeeeee, lepiej się wrócić do betonki i odbić w prawo, skąd przyjechaliśmy.
Rowerzysta B: A co Ty Jaśku pierdolisz chłopakowi, niech prosto idzie do skrzyżowania!
Rowerzysta A: No co ja pierdolę jak ty pierdolisz? I co dalej, stopa będzie musiał łapać! On chce na dworzec!
Rowerzysta B: No to kurwa szybciej stopa złapie do centrum, a ty prowadzisz chłopaka przez te kocie łby, jak nas dzisiaj, chuj wie po co!
Rowerzysta A: Kurwa ja ci nie kazałem ze mną jechać, wszyscy betonką jeżdżą normalnie, tylko tobie kurwa pod górkę nie pasuje, jak zawsze kurwa muchy w nosie!
Rowerzysta B: Mi nie pasuje?! To z Tobą dogadać się to kurwa gorzej jak z Niemcem! Niezdecydowany jak baba!
Rowerzysta A: A jebał Cię pies i małe szczeniaczki, w chuju mam to rowerowanie, kurwa! <odjeżdża mocno niepocieszony>

Gdy już przez przypadek zniszczyłem tę mocno tetryczaną przyjaźń, Rowerzysta B uprzejmie mi wytłumaczył, że mam iść 2 kilometry prosto do skrzyżowania, po czym najlepiej łapać stopa. Przeprosił za "starego pedała - jęczybułę", po czym wyruszył w pościg za swoim obrażonym kolegą.

Sorry, betonka. Idę.

O podróży stopem, Stargardzkiej gościnności, "czarnuchach podpalających nam dom we Francji", 150 PLN straty i pociągu-imprezie disco-polo w następnym odcinku. Stay tuned, obczaj fanpejdż, przygotuj się na najgorsze.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz