Godzina 11, siedzę w kop-robo(cie), do której dotarłem jakieś 60 minut wcześniej rowerem. Dzwoni współlokator.
-Karol, a wiesz może, czemu nie mamy prądu w domu?
O ile dobrze pamiętam, był jeszcze godzinę temu, gdy nonszalancko korzystałem z wszystkich jego dobroci, traktując energię elektryczną przepływającą przez mój czajnik, suszarkę i komputer jako prawo, a nie dobro nabyte.
-Bezpieczniki wyjebało w przedpokoju, weź taboret i je obczaj.
-Z bezpiecznikami wszystko ok, główny też, a sąsiedzi mają prąd i na klatce też wszystko chodzi.
Szkkurwww. Google, spółdzielnia, numer, dzwonię.
-My nic nie wiemy, może Pan zadzwonić do naczelnego elektryka tutaj u nas.
Dzwonię do naczelnego elektryka tam u nich.
-Wie Pan ja już tam pół roku nie robię u złodziei, ale ten gość teraz robi za mnie (podaje numer)
Dzwonię do tego gościa co robi teraz za niego. Numer martwy.
Fuuuuuuuuuuuuuuuck, dobra, dzwonię do dostawcy prądu. W ramach ochrony danych osobowych (po prostu nie chcę, żeby mnie pozwali) nazwijmy ich roboczo Srenea.
-Dzień dobry z tej strony Imię i Nazwisko, a.k.a. Babka #1 z działu obsługi klienta firmy Srenea, jak mogę pomóc?
Po opowiedzeniu jej swojej smutnej życiowej historii, Babka #1 wprost oznajmiła przy akompaniamencie rytmicznego stukotu w klawiaturę, że odcięli nam prąd.
Patrz tytuł wpisu.
Ano, kurwa, tak to! I miała rację. Tak to niestety jest u osób średnio zorganizowanych; myśli się o jakimś szicie do zrobienia tak długo, że po czasie mózg odhacza tę pozycję z to-do listy. Żeby jeszcze chociaż była zrobiona.
Rzuciłem się do kompa i jak najszybciej zrobiłem przelew.
Dzwonię. Odbiera Babka #2.
- Czy ja mogę prosić o przełączenie do Babki #1?
- Nie, proszę Pana, my tutaj nie przełączamy.
Okazało się, że muszę do godziny 15stej wysłać im potwierdzenie przelania im kwoty 258 zł i 20 gr. Jest 14sta. Luzik. Wysyłam. Podobno miałem od razu dostać odpowiedź mailem. 14:30, nie ma. Dzwonię. Odbiera Babka #3. Znowu opowiadam jej całe to gówno. Ok, spokojnie, mail zaraz pewnie będzie. Przelał Pan 258,60, tak?
Ejejejej, jakie SZEŚĆDZIESIĄT GROSZY? Miało być dwadzieścia!
Oj, to Babce #2 musiało się pomylić... Wie Pan, ale tu procedury, więc musi Pan przelać nam te....
Nie kończ.
Przelałem jebane 40 groszy i wysłałem potwierdzenie. 14;50. Zero odzewu. Dzwonię. Odbiera Babka #4. Podminowany mówię jej, jak sprawa wygląda. Wie Pan, to może coś z tym mailem jest nie tak? Może Pan wysłać z innego?
TAKMOGĘOCZYWIŚCIEJUŻZARAZBŁAGAMNIEROZŁĄCZAJSIĘBOTŁUMACZENIA TEGOPORAZKOLEJNYNIEZNIESE
Bang! Obydwa potwierdzenia poszły dla odmiany z dżimejla. Piętnasta. I jak, są? Nie, proszę Pana, nie ma. Już po 15, nie ma szans na prąd dzisiaj.
Gotuję się w środku. Przed oczami wizja rozmrażania lodówki i zamrażarki, braku światła, prądu, Internetu, ciepłego jedzenia. 15:15. Nie mam nic do stracenia, dzwonię jeszcze raz. Odbiera Babka #5. Biorę siedemnaście głębokich oddechów i opowiadam. To wie Pan co, ja Pana przełączę do naszego kolegi, on się najlepiej na tym zna.
(!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)
Rzuciłem się do kompa i jak najszybciej zrobiłem przelew.
Dzwonię. Odbiera Babka #2.
- Czy ja mogę prosić o przełączenie do Babki #1?
- Nie, proszę Pana, my tutaj nie przełączamy.
Okazało się, że muszę do godziny 15stej wysłać im potwierdzenie przelania im kwoty 258 zł i 20 gr. Jest 14sta. Luzik. Wysyłam. Podobno miałem od razu dostać odpowiedź mailem. 14:30, nie ma. Dzwonię. Odbiera Babka #3. Znowu opowiadam jej całe to gówno. Ok, spokojnie, mail zaraz pewnie będzie. Przelał Pan 258,60, tak?
Ejejejej, jakie SZEŚĆDZIESIĄT GROSZY? Miało być dwadzieścia!
Oj, to Babce #2 musiało się pomylić... Wie Pan, ale tu procedury, więc musi Pan przelać nam te....
Nie kończ.
Przelałem jebane 40 groszy i wysłałem potwierdzenie. 14;50. Zero odzewu. Dzwonię. Odbiera Babka #4. Podminowany mówię jej, jak sprawa wygląda. Wie Pan, to może coś z tym mailem jest nie tak? Może Pan wysłać z innego?
TAKMOGĘOCZYWIŚCIEJUŻZARAZBŁAGAMNIEROZŁĄCZAJSIĘBOTŁUMACZENIA TEGOPORAZKOLEJNYNIEZNIESE
Bang! Obydwa potwierdzenia poszły dla odmiany z dżimejla. Piętnasta. I jak, są? Nie, proszę Pana, nie ma. Już po 15, nie ma szans na prąd dzisiaj.
Gotuję się w środku. Przed oczami wizja rozmrażania lodówki i zamrażarki, braku światła, prądu, Internetu, ciepłego jedzenia. 15:15. Nie mam nic do stracenia, dzwonię jeszcze raz. Odbiera Babka #5. Biorę siedemnaście głębokich oddechów i opowiadam. To wie Pan co, ja Pana przełączę do naszego kolegi, on się najlepiej na tym zna.
(!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)
... jakaś część mnie umarła. Jak to_mnie kurwa_przełączysz. To wcześniej się nie dało?
Opowiadam gościowi co jest grane. Straciłem wszelką nadzieję, W głowie mam wizje polowania na osiedlowe zwierzęta dzidami, rozpalania ognia na środku pokoju krzemieniem i bicia się ze współlokatorami na patyki o dominację w stadzie.
Wie Pan, moment, sprawdzę. Minęła minuta. Proszę Pana, najmocniej przepraszamy! Od dwóch dni mamy tu zapchaną skrzynkę, nic nie pobiera! Że też nikt wcześniej z Pańskich rozmówców nie zauważył... Przyszły wszystkie maile od Pana. Wszystko się zgadza, dzisiaj oczywiście już nic z tego, ale przesunąłem Pana na początek listy oczekujących na podłączenie, jutro będzie. Opłata za ponowne przyłączenie wynosi 100 złotych
...i będzie dołączona do następnej faktury. Dziękuję Panu bardzo, do usłyszenia!
BONUS:
Prąd wrócił jakimś cudem o 18stej. W międzyczasie, korzystając z okazji, rozmroziliśmy lodówkę i zamrażarkę, ale nie było co zrobić z kupą mrożonek, które szlag by trafił. Pomyślałem: pójdę do sąsiadki. Bardzo miła starsza Pani, o której zawsze mi się wydawało, że te parędziesiąt lat temu była zajebistą dupą.
Do dziś ma fajne cycki.
Ja w dresach, zmęczony, trzymam worek pełen kiszących się już powoli we własnych sikach mrożonek. Otwiera jej mąż. Zza trzymającego drzwi na szerokość łańcucha łypie złowrogo na mnie Janusz.
- O co chodzi?
- Przepraszam, czy jest może Pańska małżonka?
- Eeeeeeeee...y..........nie ma.
- Aha, no dobrze, wie Pan, my tu awaria prądu, mrożonki, szkoda wyrzucać, blablabla...
<z kibla wychodzi w międzyczasie jego żona, gość chcę ją ukryć poprzez przymknięcie drzwi i uciszenie jej>
- CO TAM HENRYCZKU, KTO TO TAKI?!
(...o Ty stary capie jebany Ty)
Zniesmaczony patrzę się na Henryczka, on patrzy się na mnie, po około 6 sekundach patologicznie wręcz niezręcznej ciszy, Henryczek wypala:
-No, okłamałem Pana. Myślałem, że jesteś Pan jakiś Jehowy czy coś.