niedziela, 8 lutego 2015

Feels & Funs & Noms

Wigilia.

Babcia: a wiesz wnusiu, jakieś dwa miesiące przed śmiercią (listopad 2013) Dziadziuś jak wracał z działki to znalazł takiego żółwika, wiesz? Miałam Ci pokazać, czekaj...
Ja: Żółwika? Masz go przy sobie?
Babcia: Tak, noszę go na szczęście.

Ot, żółwik:


Koteł edition:


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak na dobrą sprawę to zupełnie nie o tym miał być ten wpis, ale do napisania fajnej fotorelacji z yolo-wyjazdu do Stambułu i Budapesztu zbieram się jak torba bułki tartej do złożenia się z powrotem w rogala. 

Czytaj - chujowo mi idzie. Nie mam pojęcia jak zrobić to w taki sposób, by nie powstał metr sześcienny tekstu a'la zwój znad morza martwego, albo zajebany zdjęciami post niczym profil tej typiary, co zmienia profilowe na fejsie średnio raz w tygodniu. Coś wymyślę. Najprawdopodobniej skończy się na wrzuceniu kilkunastu zdjęć, każde podpisane "xDD" z różną ilością "D". 

Meanwhile, żarcie. I zajebisty koncert. 

Do Poznania przyleciał w zeszłym tygodniu Pan Federico Ágreda, znany głównie jako występujący w bardzo charakterystycznej masce Zardonic. Jeden z jego fajniejszych tracków imho, do tego pierwszy, który w jego wykonaniu słyszałem:




20 złotych kosztowało mnie, by przez prawie 2 godziny słuchać tak srogiego displayu drum'n'bassu, że ocierające się o siebie drobniaki w kieszeni wywołały pożar. Podnietę potęgował fakt, że na koncernie wypiłem siódme, ósme i dziewiąte piwo z dziesięciu tego wieczoru, więc pewnie gość mógłby zagrać Smerfne Hity, a ja i tak miałbym bolesną erekcję. Na szczęście, skonfrontowałem moją opinię z ankietowanymi z Familiady i jednogłośnie stwierdziliśmy: gość zniszczył system, o.




Niestety, nagrane przeze mnie fragmenty jego występu można o kant dupy rozbić, bo było tak niemożebnie głośno, że praktycznie każde nagranie to irytujący jazgot. A szkoda, bo na sam koniec koncertu gość odpalił swoją wersję motywu przewodniego ze Skyrima (!), która po prostu urwała moją niemałą, nerdowatą dupę. Mimo swojej dość gniewnej aparycji bardzo chętnie dawał się fotografować, dzięki czemu walnęliśmy sobie foczersa. Pardon za mój spijaczony, spocony ryj.





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

GOTUJ Z KAROLEM v 2.0

Ukochany wok ponownie w akcji. W dzisiejszym odcinku:

Dziczyzna w sosie orzechowym z makaronem po skurwysyńsku.
Bardzo uproszczona, pretty much dowolnie modyfikowalna lista składników:

1. Dobre mięso
2. Fancy przyprawy które lubisz
3. Zajebiście dużo orzeszków ziemnych, a jak jesteś leniwą pałą to dobre masło orzechowe
4. Kapusta (!)
5. Por
6. Papryczki chilli
7. Chińska mieszanka warzywna
8. Makaron 
9. Kostka bulionowa

OPCJONALNIE:
10. Prażona cebula na wierzch robi sztos robotę, ale nie trzeba
11. Sezam
12. Sos sambal
13. Czosnek


KROK 1: WYDAJ STRASZNIE DUŻO SIANA W LIDLU.


No dobra, tak właściwie to nie musisz. Obejdzie się bez tego wszystkiego, ale potem nie będziesz mógł bragować, jaki to zajebisty, zafascynowany kuchnią indonezyjską kucharz z Ciebie.

KROK 2: RZUCAJ KURWAMI, ŻE NIE KUPIŁEŚ JEDNAK TEGO MASŁA. ŁUSKAJ ORZECHY Z SEKSOWNĄ POMOCNICĄ PRZEZ 20 MINUT.


But trust me on this one: warto na maksa. Po pierwsze, można je żreć w trakcie łuskania, co choć pierdoli produktywność na łeb, na szyję, jest naprawdę przyjemne, bo to pyszne orzechy. Po drugie: doskonale można kontrolować skład pasty (czy może już masła) orzechowej, bo nikt Ci w fabryce nie wpierdoli do środka oleju albo soli, gdy tego nie chcesz.

KROK 3: WRZUĆ OBRANE ORZESZKI DO BLENDERA I MIEL JE AŻ POCZUJESZ SWĄD PALONEGO KOMUTATORA NA SILNIKU URZĄDZENIA


KROK 4: NIE ŻARTUJĘ, NAPRAWDĘ JE NAPIERDALAJ.


Trwało to ładnych parę minut (aż się paski w pompie grzały), ale podczas mielenia orzeszków ma miejsce jakiś fascynujący proces fizyczno-chemiczny, w efekcie którego pozornie suche jak wiór orzeszki (bez dodawania czegokolwiek!) zamieniają się w papkę. I jest to tak srogie, gęste gunwo, że mógłbym tym dokończyć Kaponierę. Zupełnie przy okazji jest to najlepsze masło orzechowe jakie jadłem w życiu. (skład: 100% orzeszki arachidowe).  

KROK 5: STARCZY TEGO PRZEŻYWANIA, BO ZARAZ PEANUTBUTTERJELLY TIME WJEDZIE, A JEST NAM POTRZEBNE JESZCZE. DOPRAW DRANIA!


Ja wrzuciłem płatki kokosowe, curry, całą papryczkę chilli, czosnek granulowany i łyżkę masła. 

KROK 6: WRZUĆ NA WOKA CZY CO TAM MASZ TKANKĘ MIĘŚNIOWĄ Z DZIKA KTÓREMU NA POLOWANIU ŁEB ODSTRZELIŁ TWÓJ WSPÓŁLOKATOR. A JAK NIE MASZ ALBO JEST CI SMUTNO, ŻE DZIK ZGARNĄŁ CRITICALA, TO KUP INNE MIĘSO, KTÓREGO LOS JEST CI NIEZNANY I PRZEZ TO MOŻNA JE BEZKARNIE WPIERDALAĆ, A POTEM BÓLDUPCZYĆ SIĘ NA STRZELANIE DO INNYCH ZWIESZONTEK. HIPOKRYTO.


Z powodzeniem da tutaj radę truchło jakiejkolwiek jadalnej żywej istoty. Zwykła wieprzowina/kurczak będzie też spoko.

KROK 7: PORA NA PORA


Pokrój też drobno kilka papryczek chilli i ząbek czosnku.

KROK 8: WYMIESZAJ WSZYSTKO & KONTYNUUJ OBRÓBKĘ TERMICZNĄ FOR THE GLORY OF SATAN


Dodaj jeszcze sambal. I sezam. And all that shit na który masz ochotę.

\

KROK 9: POPROŚ O POMOC SEKSOWNĄ WIEDŹMINKĘ 


KROK 10: PAMIĘTASZ PASTĘ Z ORZECHÓW?


To dobrze, ona też pamięta, jak ją bezlitośnie mieliłeś. Potworze. To teraz wlej do niej półtora kubka bulionu i dokładnie wybełtaj. Postaraj się tego nie wyżreć przez wrzuceniem na wok. A będzie ciężko, bo pyszny skurczybyk. Ok, dodaj to do mięsiwa i mieszaj. 

KROK 11:  MIESZAJ, BO SIĘ PRZYPALA!


KROK 12:  DODAJ ŁADNIE POKROJONĄ KAPUSTĘ. 


Nie ma "że nie lubię", "mam super hardokorową alergię", "nie pasuje mi to tutaj" albo inne "mam traumę bo kapusta zabiła mi kiedyś matkę". Kapusta ma być i chuj, pasuje tu doskonale. Haczyk: danie jest już właściwie gotowe; kapusta ma się w nim ładnie wygrzać, a nie zamienić w bigos. Nie gotuj już tego.

KROK 13. DODAJ WYWROTKĘ WCZEŚNIEJ UGOTOWANEGO MAKARONU. TYLKO LITOŚCI, ŻEBY TO NIE BYŁY KOKARDKI, RURKI, CZY INNE KURWA LITERKI. 


KROK 14: MIESZAJ TAK DŁUGO, AŻ DANIE ZACZNIE SIĘ NA CIEBIE PATRZEĆ I NAWOŁYWAĆ DO PRZEJŚCIA NA PASTAFARIANIZM.


Po uzyskaniu konsystencji Latającego Potwora Spaghetti danie warto jeszcze trochę podgrzać, jeśli makaron był zimny. Uwaga, bo można go w tym momencie łatwo rozgotować, a to by zhańbiło Twoją osobę na arenie międzynarodowej.

KROK 15: POSYP POSZATKOWANYM POREM I PRAŻONĄ CEBULĄ.


Po pierwsze: bo możesz; a po drugie, ratuje to trochę wizualną stronę wyglądającego jak wysrane dania. 

KROK 16: ZJEDZ WIADRO + 3 DOKŁADKI, UMRZYJ 10 MINUT PÓŹNIEJ NA MIAŻDŻYCĘ, ALE ZA TO SZCZĘŚLIWY.


...et voilà!

Do zobaczenia w następnym odcinku. Meanwhile, w przypływie czułości możesz polajkować fanpage.