wtorek, 16 lipca 2013

Dlaczego warto sikać do zlewu?

Zdaję sobie sprawę, że poniższy wywód jest skierowany do czytelników ze wskaźnikiem falluso-dodatnim. I've seen some shit on the Internet, w dodatku mam całkiem bujną wyobraźnię, dzięki czemu wiem jedno - sikanie Pań do zlewu to poroniony pomysł. ALE...! Tym razem wyjątkowo nie straszę, że to kolejny tekst w którym albo bezkresnie rantuje jakąś biedną grę, lub wychwalam ją pod niebiosa - tym razem wszyscy jesteście zaproszeni, bo temat może się okazać bliższy, niż się wydaje. W dodatku, powiedzmy sobie szczerze, każdy lubi gadać o szeroko pojętym wydalaniu. Każdy. A jak nie lubi, to w głębi duszy tego pragnie, tylko się wstydzi. Zanim jednak....

Disclaimer: nie odróżniam zlewu od umywalki, w moim chorym świecie zarówno to coś w kuchni jak i w łazience współdzielą określenia. W kontekście sikania jednak mam na myśli ten łazienkowy.

Disclaimer #2: nie, nie sikałem u Ciebie na chacie do zlewu. Prawdę mówiąc rzadko robię to we własnym mieszkaniu: albo kibel musi być zajęty, albo musi mi się bardzo nie chcieć\spieszyć. Będę jednak bronił tego procederu, gdyż uważam go za słuszny, a już na pewno całkowicie niegroźny.


No ale ok, do brzegu. Powodów dla którego sikanie do zlewów jest słuszne i zbawienne jest multum. By dostrzec jednak zalety tego wspaniałego procesu, trzeba pozbyć się pewnych barier i odciąć się od sztywnych zasad, których bardzo często trzymamy się tak naprawdę bez większych podstaw, nieświadomie stając się hipokrytami; no bo jak to tak?! Do zlewu? Moczem?!

A jednak!


1) Jak powszechnie wiadomo, zlew (łazienkowy, gwoli ścisłości) służy do mycia niektórych części ciała lub przedmiotów, do napełniania naczyń lub do obrastania w osad z mydła i ścięty zarost współlokatorów. Regular everyday zlew stuff. I takie oto jego zastosowanie nikogo specjalnie nie dziwi ani nie boli. Ze świecą jednak szukać osoby, którą komunikat "Sikam do zlewu." nie zniesmacza lub nie obrzydza. 

"Bo zlew nie do tego służy!" 
"Bo do sikania jest kibel!" 

Głównym argumentem przeciwko urynowaniu do zlewu jest fakt, że nie takie jest jego zastosowanie. Ale jakby spojrzeć na to z innej perspektywy, to tak naprawdę równie trudno będzie znaleźć człowieka, który przy różnych czynnościach ZAWSZE trzyma się utartej ścieżki, właściwych zastosowań przedmiotów, czy ich cholernej instrukcji obsługi! W takich momentach pytam się: korzystasz z patyczków do uszu...? O, rly? Ło, to super, serio.  

BO NIE SĄ KURWA DO USZU! 

Lubisz seks oralny, podoba Ci się koncepcja penisa w ustach partnerki\partnera, a może Twoich? Tak? 

NO TO KURWA FATALNIE, BO PENIS SŁUŻY DO SIKANIA I DO ZAPŁADNIANIA, NIE DO WKŁADANIA DO JAMY GĘBOWEJ. 

A może otwierałeś piwo o blat stołu, bujałeś się na krześle, nosiłeś odwrotnie czapkę z daszkiem? 

Oczywiście, że się straszliwie dopierdalam. Tym bardziej, że jestem pierwszą osobą do robienia jetpacka z grabii; potrzeba matką wynalazków i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Trzeba się jednak mocno zastanowić: czy nie jest aby tak, że akceptujemy bardzo wiele przypadków, gdy czegoś używa się nie tak, jak powinno, a na niektórych wieszamy psy, mimo iż to tak naprawdę jeden chuj...?



2) "ALE JA W TYM ZLEWIE MYJĘ ZĘBY, TO OBRZYDLIWE!1" 

Mmm, jeden z moich ulubieńców. Faktycznie, koncepcyjnie siki pasują jedynie do kibla, nie do zlewu. Ale czy gówno pasuje do wanny? 

"NO NIE, JAK TO, JA SIĘ W TEJ WANNIE MYJĘ!!1". 

Sure, no pewnie. Ja też.

SZCZEGÓLNIE PO SRANIU.

W tej wannie też pewnie myła się w tym tygodniu Madzia, a przecież miała okres! I Jasio też się mył, a jaki spocony wrócił z wuefu! Sebek też się w niej doczyścił, po tym jak się cały obrzygał, bo ostatnia kolejka nie weszła. 

Bardzo często pewne rzeczy z miejsca się odrzuca, bo wydają się nam obrzydliwe; nie przeszkadza nam to jednak w akceptowaniu dużo większego gnoju, który z racji swojego permanentnego miejsca w naszych życiach tak naprawdę nam zwisa. Korzystanie z tej samej wanny w której każdy zmywa z siebie swoje płyny ustrojowe, siadanie na desce na której ktoś wcześniej rozcapierzył swoje dupsko i jak ostatni zwyrodnialec się po prostu złamał... Można by wymieniać, ale po co? Wniosek jest jeden: siki do zlewu pasują równie dobrze, co reszta płynów do innych urządzeń sanitarnych. 

W dodatku, jak to się mówi... "Świat dzieli się na tych, co sikają pod prysznicem, oraz na skończonych kłamców".

3) "SIKANIE DO ZLEWU HIGIENICZNIE? NO TO CHYBA JAKIŚ ŻART JEST, NIBY JAK?" 

Wcale nie żart, jak się okazuje. Tutaj specjalnie rozpisywać się nie trzeba, bo to jest sobie w stanie wyobrazić każdy. Co by jednak trafniej zobrazować: weźmy szklankę wody i miskę. Zawartość szklanki wlejmy do miski z wysokości metra. Dammit, trochę się porozlewało. A teraz ten sam proces powtórzmy, ale dystans między naczyniami zmniejszmy do 5 centymetrów. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości, że gnój dookoła miski będzie mniejszy. Oczywiście, muszla klozetowa i miska różnią się diametralnie - kształtem, gabarytami, a i do miski raczej się nie wali klocka. Raczej. Dzięki innej konstrukcji, kibel zatrzymuje większość lanych doń płynów w środku. 

WIĘKSZOŚĆ. 

Nie ma żadnej kurwa gadki, szczając do kibla na stojąco, choć tego nie widać, pryska się dookoła. Oczywiście, każdy szanujący się sikający temu zaprzeczy. Jednak skoro celność wynosi ponad 100%, to dlaczego kible prędzej czy później zaczynają jebać szczynami? Albo ściany dookoła? Prosta fizyka moi mili: siła uderzenia strumienia moczu o ścianę kibla sprawia, że jakaś niewielka jego część się odbija i wędruje dalej jako małe cząsteczki w formie prawie że aerozolu, czyli substancji rozprowadzanej za pomocą gazu, w tym przypadku powietrza. No i powiedzcie mi, że wysikanie się z odległości 5 cm, bez rozbryzgu, po ściance, wprost do strumienia spływającej do zlewu wody nie jest czystsze. Tym bardziej, że w tym samym zlewie zaraz myje się ręce mydłem, które go dodatkowo oczyszcza. Kibel tego luksusu nie oferuje - ba! - po wysikaniu się, przed umyciem rąk w zlewie, dotykane są deska, spłuczka, klamka... 

4) Ech, niech będzie. Miałem o tym nie pisać, bo na sam dźwięk "eco" czy "green" odbezpiecza mi się granat w kieszeni, ale może warto. Sikanie do zlewu jest bardziej ekologiczne. Powiedzmy sobie szczerze: kto po odlaniu się do kibla myje w nim potem ręce? No nikt, tylko spuszcza się wodę. A po zrobieniu tego do zlewu, ręce są myte w tym samym miejscu, ze zdecydowanie mniejszym nakładem wody - przeciętna ilość wody w rezerwuarze każdego klopa to 6 litrów, czyli 4 duże butelki wody mineralnej, 6 kartonów mleka... To chyba mówi samo za siebie. Sika się częściej niż sra, więc odcedzając się do zlewu na luzie można zmniejszyć bezlitosne napierdalanie wodomierza nawet trzykrotnie. Hooray, niech żyją wieloryby, niech żyje trawa.


Chciałbym, żeby powyższy wywód chociaż trochę pokazał w innym świetle wspaniały świat sikania do zlewu. Marzy mi się, żeby Ci praktykujący oddawanie moczu wprost w połyskliwe, ciepłe oblicze umywalki byli wreszcie uznani za bohaterów walczących o czystość, środowisko i szczerość wobec samych siebie, a nie jako zwyrodnialcy. 

Droga czytająca\czytający - spójrz na to z nowej perspektywy, doceń, gdy Twój mężczyzna\współlokator sika do zlewu.

A jak już nie doceniasz, to spójrz na to inaczej i skończ z tym świętym bólem dupy. Ciesz się, że do niego nie sra.